Zawarta tu twórczość jest własnością Jacka Grybalow. 

Zabrania się rozpowszechniania, kopiowania, oraz wykorzystywania do celów komercyjnych, gdyż jest to łamanie prawa.                

 

Od autora:

 

Zawsze bardzo sceptycznie odnosiłem się do wszelkiego rodzaju, pisarzy, wierszokletów i innych ludzi podobnego pokroju. Tak naprawdę to nigdy nie miałem o nich dobrego zdania. Uważałem, że prawdziwy mężczyzna nigdy nie powinien tworzyć poezji, gdyż jest ona zarezerwowana, dla mało zaradnych życiowo ludzi, którzy inaczej nie potrafią zwrócić na siebie uwagi.

Mój światopogląd nie zmienił się nagle. Potrzebowałem całkiem dużo czasu, żeby zaakceptować przemianę jaka miała we mnie miejsce. Początkowo patrzyłem na to wszystko z odrazą. Myślałem, że upadłem na dno i z porządnego twardego mężczyzny stają się niemęski. Jednak, gdy zorientowałem się, że nie straciłem żadnej z cech, które charakteryzowały mnie zanim zacząłem pisać wiersze przekonałem się, że bycie poetą nie oznacza bycia mięczakiem.

Teraz trochę o mojej Muzie. Otóż, jak każdy pisarz, żeby dokonać dzieła stworzenia potrzebowałem natchnienia. Pojawiło się ono dość nagle, a w zasadzie całkiem niespodziewanie. Związane było z pojawieniem się w moim życiu bardzo ważnej Osoby, która zawładnęła moim sercem. To właśnie dla Niej zacząłem tworzyć te skromne wierszyki. Z początku odrzucałem wzrastającą we mnie chęć napisania jakiegoś miłosnego utworu, ale po pewnym czasie pragnienie to jeszcze bardziej się nasiliło i wiedziałem, że musze się mu podporządkować. Oleńka- bo tak na imię ma Muza mego natchnienia jest osobą dla której postanowiłem tworzyć. Sprawiła, że zacząłem zwracać uwagę na niecodzienne rzeczy i postrzegać świat z właściwą dla ludzkiej natury wrażliwością małego dziecka.

Czy uważam się za poetę? Na pewno nie. Cały czas twierdzę, że to wszystko co napisałem jest zbyt mizerne by nazywać to poezją, zresztą słowo poeta po prostu nie pasuje do barczystego szaleńca z bródką. Mimo iż nie uważam się za twórcę wspaniałych wierszy, to każdy został stworzony z wyjątkową miłością Miłością, która darzę moją Muzę.

Mam nadzieję, że wiersze okażą się znośne

 

Jacek Grybalow.  

 

Jedyna

Kimże byłbyś Adamie, gdyby Bóg Ludzkości

Nie stworzył ci Kobiety, w Swojej łaskawości?

Kogo mógłbyś wielbić? Kogo adorować?

Komu męstwem służyć? Kogo umiłować?

Na cóż by się zdały wszystkie Twoje siły?

Wszak nikomu przecie by nie posłużyły?

Bo mężczyzna przecie,, nikim bez Kobiety

Dla Niej Pan go stworzył, bogatym w zalety

I od tego czasu, od dziejów zarania

Żyć oni nie mogą bez wzajem kochania.

 

Najważniejsze

 

Czymże jest zwykła chwila, w swojej ulotności

 Czymże wobec wieków, czym wobec wieczności

 Czasem jednak ta Chwila, prosta, lecz bezmierna  

Lepsza jest i ważniejsza niźli wieczność bierna.

 

Suknia

 

Bieluchnymi rączki, z jedwabiów spleciona

 Stoi w szafie suknia, zwiewna, porzucona

 Niegdyś oczy wszystkich w lubieżnym spojrzeniu

Skupione były na niej, nie na otoczeniu.

 

 Teraz tak samotna, smutna porzucona

 Na ów widok, nikt już westchnieniem nie skona.

 Sama na wieszaku wygląda ubogo

a to gdy ją włożysz, wszystkim w koło błogo

 

215 Dni  

Ile westchnień w zadumie,

a zadum w wieczności,

Ile uczuć w zadumie,

Miłosnej radości.

Ile dób upłynęło

Od pierwszych rumieńców

Ileż dni upłynęło

Od splecenia wieńców.

Ile słów tak wspaniałych

Jest już poza nami

Ile snów tak wspaniałych

Jeszcze wciąż przed nami

 

Tabula rasa  

Zwykła biała Karta, jakich jest tysiące

Zwykła biała Karta, obleczona w Słońce

Zwykła biała Karta, myślisz sobie skrycie

Zwykła biała Karta, na Niej Twoje życie.

Gdy na świat przyszedłeś, opuszczając nieba

Choć nie wymusiła tego, na Tobie potrzeba

Pisać rozpocząłeś historię żywota

Uwieczniając ciągle, nowych ścieżek wrota.

 

 Kręte drogi wiodą po kartach tej Księgi

Wszystkie zapisane są tam Twe przysięgi

Bacz byś dobrze żyjąc, Siebie innym dając

Pisał pięknie wersy, nigdy nie przestając

 

Wschód

 
W przejrzystej tafli, nad plaży złotem

Odbija się obłok, jaskółczym lotem

Przemierza niebo, z lewa na prawo

Sunie powoli, potem znów żwawo

 

Tafla spokojna, choć falująca

Pełna grzyw jasnych, którym bez końca

Wtóruje odgłos wodnego wiru

On to roztacza tu nastrój miru

 

Piaszczysta plaża, złota w tym czasie

Bursztynów pełna, lśni w całej krasie

Czasem gdy podmuch wiatru się zjawi

Złoto rozdmucha, bursztyn zostawi

 

Siedzimy sobie, wzrok nasz w oddali

Ginie za linią bezkresu dali

Gdzie słońce wschodzi, rumiane lico

Przytul Się do mnie,

 moja Dziewico

 

Modlitwa  

Pośród pustyni życia błąkam się bez celu

Którą drogę wybrać, spośród dróg tak wielu

Szukam Ciebie w życiu, drogi Twojej szukam

Zajść nią chce do domu, do drzwi różnych pukam

O nie pozwól Panie, drogę Twoją zgubić

Tyś jest moim Ojcem, Tobą chce się chlubić

 

Krasnolica

Wdzięcznie przebiega po morzu zieleni

Zgrabnie i zwiewnie jak stado jeleni

Jak duchy łęgów po lesie się snuje

Przedziwność tej Zjawy za serce ujmuje

W sukni tajemnic błąka się po buszy

Ona jest Panią całej owej głuszy

Gdzie się pojawi, śpiewem swym zachwyca

Mówią też po wsiach, że owa Dziewica

O licu tak krasnym, jak poranne zorze

To najpiękniejsze jest stworzenie Boże

Szczęśliwy kto Ją ujrzy pośród traw zieleni

Bo widok Dziewczyny zrazu go odmieni

I nie pomni tego, co już hen za nimi

I zostanie w łegu jako duch ich cieni

 

 

Kochanie

Kocham każde Twoje tchnienie

Kocham każde Twe skinienie

Kocham każdy uśmiech Twój

Kocham włosów ciemny rój

Kocham oczu głębię duszy

Kocham zgrabne Twoje uszy

Kocham usta, ich promienie

Kocham lico, Twe westchnienie

Kocham wszystko, w każdy czas

Miłość połączyła Nas.

 

Droga

Zielona połonina, bezkresna na kształt oceanu,

Ubrana w polne kwiecia i kępy bukszpanu

Łagodne pagórki, jak niewielkie fale

Sterczące w niebo drzewa, niczym wbite pale

Polna pylista droga, między pagórkami

Otoczona dokoła barwnymi kwiatami

Wiedzie tak jak wstążka pośród zieloności

W kierunku wschodu Słońca, w kierunku przyszłości

Czy podążysz drogą dalej razem ze mną ?

„Normanowie”

 Pod błękitem nieba, pod słońca promieniem

 Widać z tego wzgórza, jak sięgnę ramieniem  

Ziemię urodzajną, w pola, kwiecie, w lasy

 Z morzem tęcz kolorów, pełną bujnej krasy

 Ziemia to Polańska, najobfitsza, znana  

Złoci się w promieniach, niczym Eden z rana

 Widzę żółć jaśminu, błyszczą zboża łany

 W tej krainie żyznej plon zawsze udany.

   

U mych stóp tam w dole, leży pole chmielu

 Ściany zieloności pełne krzewów wielu.

 Dalej w bystrym nurcie, małych dwu strumieni

 Stoją sieci rybne, pośród gór kamieni.

 Dumnie grube kije, pilnują potoków  

Solidnie wetknięte przez młodych otroków

 Nieopodal tyczek nad szumiącym brzegiem

 Wprost ku bystrej rzece wojowie rwą biegiem.

 W pełnym pędzie gubią za sobą listowie

 Wykrzykują słowa każdy w innej mowie.

 Słowa te nie znane, lecz z dala poznaję

 Złość w krwiożerczym głosie, aż ciarek dostaję

 

 Pierwszy niczym skała, w swej prawicy ściska

 Miecz potężny, długi, na kształt obeliska

 Drugi mu posturą też nie ustępuje

 W lewej swojej ręce szczytem wymachuje

 Tarcza owa wielka, niczym stół, dębowa

 Pod jej uderzeniem pójdzie każda głowa

 Za pierwszymi dwoma prze i trzeci w przody.

Niczym pasterze co pędzą jesienią ich trzody.

 Co je z hal zganiają, w drewniane zagrody

 By bezpiecznie przetrwać, śniegi, zamieć, lody

 Każdy woj odziany w ciemne zwierza skóry

 Z szłomem o dwóch rogach, wyje zew ponury.

 Choć wysoko stoję i ich ledwo widzę

 Czuję jak wzrok groźny, ciska błyskawice.

 Wygląd ten odstrasza, nawet i z daleka

 Co ich kto postrzeże zaraz w las ucieka.

   

Wataha dzikich zbójów biegnie po ścieżynie

 Kto nie umknie w porę, pod ciosami zginie

 Banda bez litości, tępi ludność biedną

 Gdzie ich stopa stanie, tam rośliny więdną

 Zboża czerwienieją w gorącu płomieni

 Losu tragicznego nic już nie odmieni

 

Piękną ta krainę czeka więc zagłada  

Nikt nie chwyci broni, bo nią nikt nie włada.

 Ludzie Ci woleli, czyniąc ciągłe kłótnie

 Nie bać się sąsiadów, patrzeć na nich butnie

 I naiwnie wierzyć w brak swej uległości

 Dziś przepadły setki, pięknych lat wolności.

 

 

 

Jacolowy mail

ieaceo design.